sobota, 7 września 2013

toruński poranek we mgle.....

   Dawno już nie byłem "nad Toruniem". Jeszcze dawniej "nad Toruniem o poranku", a już  w ogóle "latanie nad Toruniem, o poranku z Markiem" to już kompletnie zamierzchła przeszłość. Trzeba było to jakoś nadrobić i choć ziewałem konkretnie, na dwie godziny przed sobotnim świtem wyściskałem Sylwię i ruszyłem na lotnisko, gdzie mieliśmy w końcu nadrobić zaległości w porannym pyrkaniu.
   EPTO przywitało nisko ścielącą się mgłą, która jednak powoli się przecierała w miarę wschodu słońca. Po starcie widoki iście bajeczne. Chwila nad lotniskiem, potem Wisła "pod pachę" i ruszyliśmy wzdłuż rzeki.





 
   Marek leciał wyraźnie szybciej i znowu stała się odczuwalna różnica w doważeniu skrzydła. Niedoważony Buran jest wyraźnie wolniejszy od przeważonego Voxa i coraz bardziej wiadomo, że następne skrzydło będzie co najmniej o rozmiar mniejsze. Ale dosyć pisania o dyrdymałach. Słońce było coraz wyżej, powietrze stawało się cieplejsze i porannych mgiełek było coraz mniej. Po kolei zaliczyliśmy wszystkie cztery mosty. Powrót nad miasto mocno ekspresowy. Wschodni wiaterek popychał więc leciało się bardzo przyjemnie i dosyć szybko zameldowaliśmy się nad Starówką....




   Potem jeszcze krótka wycieczka nad Port Zimowy i dalej nad Port Rzeczny, nieopodal którego buduje swoje imperium T.Rydzyk. W końcu powrót nad okolice lotniska i nieco niskiego latania, tak by przypomnieć sobie jak to jest nad kosmicznie wielką łąką, bez drzew, drutów i innych takich niespodzianek.



   Lądowanie bez kłopotów po prawie dwóch godzinach porannego pyrkania. W zbiorniku zostały jeszcze dobre dwa litry paliwa akurat na pół godziny, ale nie było już czasu na latanie. Marek poleciał w kolejny lot sam, a ja poskładałem klamoty i wróciłem do domu. Później ruszyliśmy do Strzelec Dolnych na Święto Śliwki, ale to już temat na osobny wpis......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz